piątek, 15 stycznia 2016

Infanta Cinderella Skirt + Bonnet (headbelt)

Cześć!

Jak Wam życie mija? U mnie rozpoczęły się przygotowania do tegorocznego Pyrkonu, na którym wystąpię w trzech cosplayach. Szczegóły na pewno pojawią się na moim fanpejdżu... kiedyś. Na pewno. Przy okazji przygotowuję się do sesji egzaminacyjnej zamiatając pustynie i wycierając oceany. Ogólnie sprzątając cały dom i grając w My Little Pony. Jestem taaaka produktywna! 
Dzisiaj przygotowałam dla Was lolicią recenzję z pełną grozy historią (problemy pierwszego świata) w tle. Enjoy!

Zacznijmy może od tej mrożącej krew w żyłach każdej lolity historii. Otóż... Dnia pewnego wpadłam na pomysł powiększenia mojej skromnej loliciej garderoby. Po konsultacji z moim lubym, wpasowaniu się w jego gust zdecydowaliśmy się (razem, romantycznie) na Infanta Tangled OP, czyli po prostu sukienkę. Dodatkowo z tej serii dostępny był też bonnet, czyli moje małe lolicie marzenie. Nie, mój luby nie nosi się w lolicich ciuszkach, podziwia je na mnie. Padło na kolor czerwony, koniecznie czerwony i żaden inny! Pierwszy lolici sklep - brak, drugi - brak, trzeci - brak, czwarty - nie oferuje bonnetu. Poszukiwania trwały kilka godzin, gwałcone były wszystkie lolicie sklepy oferujące infantowe ciuszki, ebaye, aliexpressy i inne cuda internetu. W końcu JEST! Moje wymarzone, czerwone cudeńko z Roszpunką! Jest mój rozmiar, cyc się zmieści! Radość! Zamawiamy, uruchamiamy Paypala, płacimy i pozostaje tylko czekać. No ale nie można czekać bezczynnie, lolita to nie tylko sukienka. Czas przeszukać Aliexpress w poszukiwaniu dodatków. A że print prócz Roszpunki ma też małe różyczki, padło na różyczki właśnie. Opaska w różyczki (gdy bonnet zacznie ciążyć na głowie), czerwone buty, czerwona torebka, różyczkowa biżuteria. Wszystko zamówione, opłacone... pozostaje czekać. I czekamy... i nic! W końcu luby sprawdza spam i znajduje tam wiadomość od sprzedawcy. Padł na nas blady strach, nie ma tej sukienki w moim rozmiarze i moim kolorze i nie będzie. #$%#^^ ! Lolicie nie wypada przeklinać.

Tej sukienki nie było nigdzie, nigdzie! Po prostu nigdzie! A dodatki zamówione pod print zaczęły już przychodzić (swoją drogą, pierścionek przyszedł pokruszony). No to szukamy zamiennika, wybór pada na Infanta Snow White Skirt, seria ta sama, księżniczka inna, różyczki są. Ufff, ale zaraz, zaraz... ostatnia sztuka w wymarzonej czerwieni w odpowiednim dla mego sadełka rozmiarze. Do tego jeszcze 30 minut poszukiwania koszuli, która pomieści mój biust. Jest! Kupujemy. O nie moi drodzy, nie ma tak łatwo. Ktoś nam ją sprzątnął sprzed nosa! Nooooooo #$^%$^& !  Lolita nie przeklina. Więc szukamy dalej, nie przeklinamy. Padło na Kopciuszka i już wszystko było w porządku i różyczki są.
Także ten... problemy pierwszego świata.

Przejdźmy zatem do konkretów. Spódnicę zamówiłam w sklepie My Lolita Dress i wybrałam przesyłkę kurierem (w krytycznych momentach wychodzi ze mnie burżuj). Biorąc pod uwagę, że to był okres świąteczny, paczka przyszła bardzo szybko. Oczywiście nie może być tak kolorowo... doliczyli mi cło. 
Wszystko było zapakowane w foliowe worki i dodatkowo owinięte folią bąbelkową, żaden guziczek się nie pokruszył, nic się za bardzo nie pogniotło. Po uwolnieniu moich cudeniek z worków byłam zachwycona!


Na zdjęciu powyżej widać, jak spódnica prezentuje się w "warunkach" sklepowych. Oczywiście pod spodem jest halka, obowiązkowy element stroju lolity. Sama z siebie tak nie odstaje, ale przyznam szczerze, że materiał jest sztywny i bardzo ładnie się układa.
Zamawiając spódnicę byłam pełna obaw, Infanta to takie trochę "brando-nie-brando" i naprawdę bałam się, że przyjdzie mi kiepskiej jakości kicz. Tego bym nie zniosła.


Spódniczka nie odbiega od zdjęć sklepowych ani odrobinę. Szacun! Żadnych wystających nitek, braków w princie, czy dziur. Materiał jest bardzo porządny, przyjemny w dotyku i nieco sztywny. Halka będzie się na nim ślicznie układać i nie będzie przebijać. Dół spódnicy i jej podwyższony stan są zakończone prześliczną falbanką. 

Jak widać, spódnica ma nieco podwyższony stan ozdobiony guziczkami w kształcie serduszek. Guziczki pełnią tylko funkcję ozdobną. 


Z tyłu na podwyższonym stanie mamy gorsecik i gumkę, co pozwala na dopasowanie spódnicy tak, żeby ładnie podkreślała talię. Ufff, mogę dalej jeść czekoladę. Zmieszczę się. Warto dodać, że wstążeczki zarówno przy gorseciku, jak i przy bonnecie nie strzępią się. Dbałość o każdy detal.


Spódniczka nadal jest nieco wygnieciona po podróży. Print przedstawia historię Kopciuszka, dodatkowo mamy różnego rodzaju złote ozdoby i te nieszczęsne różyczki. Całość prezentuje się bardzo ładnie i nie jest tandetne (przynajmniej moim zdaniem). 


Pod spodem mamy dodatkową podszewkę, która miło mnie zaskoczyła. Dlaczego? Pierwszy raz widzę tak grubą i ładnie wykonaną podszewkę. Mała rzecz a cieszy. Dodatkowo się nie elektryzuje, więc nie będę kopać prądem (testowałam na kocie).

Przejdźmy teraz do bonnetu.

Bonnet to takie moje małe marzenie. Dlatego tak ciężko było mi znaleźć inny zamiennik z printem w różyczki, bonnet musiał być i koniec! Nie chciałam wielkiego czepca, który zasłania całą głowę i większość widoczności, a ten jest idealny. Jak widać na zdjęciu sklepowym bonnet nieco odstaje. Niestety, mój mi... nie staje. Ale myślę, że to kwestia jego zaprasowania. Sama się boję, więc poproszę teściową, która jest mistrzem prasowania.


Tak wiem, moje zdjęcia nie są zbyt atrakcyjne i zdaję sobie sprawę, że lepiej bonnet prezentowałby się na mojej głowie, ale... od kilku dni walczę z bardzo niewyjściową twarzą.


Elementami ozdobnymi bonnetu (tak to się odmienia? xd) są pasujące do spódnicy falbanki, koronki i śliczna kokarda. Kokarda jest bardzo solidnie przymocowana, ładnie się układa i naprawdę ciężko ją ruszyć, ale... od spodu jej mocowanie nie jest zbyt estetyczne. Zobaczcie sami:


Na szczęście po założeniu go na głowę tego nie widać i można cieszyć oko dbałością o każdy detal. Wstążki, na które mocujemy bonnet (wiąże się go pod brodą) są solidnie przyszyte i jak pisałam wyżej, nie strzępią się. Na powyższym zdjęciu widać, że jedna falbanka jest nierówno przyszyta, ale jest to spód bonnetu, więc tego nie widać. Dla mnie żaden problem, nie jestem perfekcjonistką.

Czas na małe podsumowanie. Zdecydowanie polecam wszystkim lolitom i eleganckim damom. Ta spódnica (oraz inne sukienki i spódniczki z tej serii) to gratka dla fanek baśni. Do wyboru macie jeszcze Śpiącą Królewnę, Śnieżkę i (nieszczęsną) roszpunkę a do tego bonnety, kokardy, koszule... Czego chcieć więcej? 
Jestem zachwycona dbałością o detale (poza tą małą wpadką z ostatniego zdjęcia), jakością materiału i wyglądem printu. Z czystym sumieniem polecam!

A teraz wracam uczyć się do sesji... Zabijcie mnie. 

Do przeczytania!

16 komentarzy:

  1. Wyobrażam sobie ile musiałaś się namęczyć... ale spódnica jest śliczna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też ostatnio przesyłam z Olą piekło jak kupowałyśmy sukienkę na zaladno... wrzucam do koszyka. Patrzę, nie ma. Okazało się że ktoś sekundę wcześniej za nią zapłacił, a to była ostatnia sztuka. . Ale wszystko dobrze się skończyło.
    A może tak ubrałabyś się ładnie w to wszystko i zrobiła zdjęcie! !?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie wszystkie dodatki przyszły i czekam na lepszą halkę :3

      Usuń
  3. ojoj biedna :< ale już wiem na co wydałaś ostatnie pieniądze a teraz na Pyrkon ci braknie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli chodzi o kupowanie z Infanty, to znacznie bardziej się opłaca brać prosto ze ich sklepu. Mają większy stock rzeczy, no i wychodzi taniej:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepiękne...wyglądają jak z jakiejś baśni. Kocham takie klimaty <3

    sakurakotoo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczna spódniczka :) Będzie na tobie na pewno świetnie wyglądać! Czekam na efekty na zdjęciach :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Spódniczka jest prześliczna. Uwielbiam wszelkie bajkowe motywy, więc podbiła moje serce.
    Mam nadzieję, że pokażesz nam jak całość wygląda na tobie ;)

    http://azjatyckiecukierki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam historię i trochę smutłam, że na mnie nie ma żadnych logicznych ubrań XD Grubośc.

    OdpowiedzUsuń
  9. O jejku jak ja ci współczuję, tyle poszukiwań... masakra. Musiałaś się najeść nerwów i strasznie złościć :/ Cieszę się, że w końcu znalazłaś to co chciałaś i jest dobrej jakości. A "testowałam na kocie" mnie rozwaliło xD
    Zapraszam! BLOG I ASK

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jest naprawdę urocza!!!! Bardzo jesteśmy ciekawe jak Ty będziesz się w niej prezentować :) Faktycznie detale są urokliwe ale nie tandetne, widać, że to kawał dobrej roboty :)
    Niestety i nas sesja zabija z minuty na minutę :/

    OdpowiedzUsuń
  12. Po przeczytaniu postu czułam się bardzo zmęczona, ponieważ wyobrażałam sobie, co musiałaś przejść, haha. Spódniczka jest cudowna!

    ☆ cute-horror.blogspot.com ☆

    OdpowiedzUsuń
  13. Koszmarna historia, jak tak można :O. Chociaż wszystko w miarę dobrze się skończyło, a spódniczka jest powalająca. Na tym sklepowym manekinie wygląda jakby była dla lalki. Po prostu idealna :D.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jezu, dobrze, że ta była dobra i nie musiałaś szukać dalej! Czekam w takim razie na zdjęcia w tej spódnicy i bonnet(cie? też nie wiem, jak się to odmienia ;p) Również do perfekcjonistek nie należę. Pozazdrościć takiego chłopaka, co z Tobą wybiera sukienki! ;) Trzymaj się ciepło i miłej nauki. :D (przynajmniej takiej do zniesienia)
    Arleta

    OdpowiedzUsuń
  15. WOW! az zaparło mi dech w piersiach-śliczna:)!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za komentarz!
Zostaw adres swojego bloga, a na pewno Cię odwiedzę!
ヾ(◍’౪`◍)ノ゙♡