środa, 6 lipca 2016

Bodyline - s521

Hej!

Po raz kolejny muszę Was przeprosić za długą nieobecność. W poniedziałek mam obronę pracy magisterskiej, która powoduje u mnie niemały stres... myślę, że przez to nie mam weny na notki. Ponadto, szykuję się do przeprowadzki do Wrocławia. Dużo porządków, układania, pakowania i planowania. To wszystko sprawia, że jestem okropnie zestresowana. Dorosłe życie nie jest fajne, nie polecam.

Dzisiaj mam dla Was kolejną bodylajnową recenzję, tym razem pod lupę poszły buty. Są one ze mną od jakiegoś czasu, ale postanowiłam, że zanim je zrecenzuję, troszkę w nich pochodzę. Nie chcę aby powtórzyła się sytuacja, jak z poprzednimi butami, gdzie wszystko było cudownie, wydawały się wygodne, dopóki nie pochodziłam w nich trochę dłużej. 

http://bodyline.jp/en/s521.html

Jak widać, buty mają kilka wersji kolorystycznych, ja zdecydowałam się na złotą. Złote buty już od jakiegoś czasu miały swoje miejsce na mojej wishliście. Od dawna potrzebowałam "awaryjnych" lolicich butków, na wypadek, gdyby któreś mnie obtarły. Na początku myślałam o czarnych, ale jedne już mam i chciałam odmiany. Przemyślałam kilka kwestii, przyjrzałam się swojej loliciej garderobie i stwierdziłam, że złote buty w moim przypadku będą całkiem uniwersalne, idealne na zmianę, w razie jakiegoś "wypadku". Dlatego też wybrałam niskie buty, bez żadnych kokardek. 


Buty przyszły do mnie zapakowane w bodylajnowe pudełko. Słyszałam, że Bodyline czasami nie pakuje butów do pudełek, więc to było miłe zaskoczenie. Na pudełku było kilka wgnieceń, ale buty na pierwszy rzut oka były całe i zdrowe. Za to na drugi rzut oka...


Z jednej strony, przy zapięciu widocznych jest kilka zadrapań. Ciężko ująć to na zdjęciu, ponieważ buty są naprawdę bardzo błyszczące. Na nosku również miały otarcie, które widać tylko z góry i pod pewnym kątem padania światła, więc nie jest jakieś rażące.


Tak butki prezentują się w całej swej okazałości. Pewnie rzucają Wam się w oczy tzw. zapiętki, prawda? Niestety, buty są niezgodne z rozmiarówką i chociaż zamawiałam idealnie na mój rozmiar, okazały się odrobinę za duże, co niestety widać w trakcie noszenia. Również wizualnie sprawiają wrażenie wielkich, ale po założeniu na nogę prezentują się już normalnie.


Buty mają urocze klamerki w kształcie serduszek, umożliwiające nam dopasowanie paska do stopy, które zapinane są na zatrzask. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie i zdecydowanie ułatwia ich zakładanie, nie trzeba się męczyć. Niestety, zatrzask trzyma zdecydowanie za mocno i czasem rozpinając je mam wrażenie, że za chwilę go wyrwę.



Buciki ozdobione są serduszkową "falbanką, serduszka są równo wycięte, a wszystko tworzy uroczą całość. Na zdjęciach widoczne są marszczenia powstałe na skutek chodzenia. Troszkę odchodzi z nich złota farba, ale nie jest to jakieś tragiczne i bardzo widoczne, mam nadzieję, że tak pozostanie. Zresztą, kupując te buty byłam świadoma, że tak może się stać.


W środku widoczny jest napis Bodyline razem z adresem strony internetowej, niestety zaczął się ścierać już po pierwszym noszeniu. Bardzo przepraszam za widoczne na zdjęciach czarne plamki, podejrzewam, że to wina moich farbujących skarpetek.

Przejdźmy teraz do tego, co najważniejsze. Jak się je nosi? Mimo tego, że są za duże, są to najwygodniejsze lolicie buty jakie kiedykolwiek miałam. Udało mi się wytrzymać w nich całe dwa dni konwentu, przetrwały ulewę (nie rozkleiły się), przeszłam w nich cały wrocławski ogród zoologiczny i towarzyszyły mi na kilku randkach. Ani razu nie czułam bólu stóp (jak w przypadku tych czarnych lolicich butów), nic mnie nie obtarło i nie uwierało. Nie sądziłam też, że złoty kolor może być tak uniwersalny. Buty spisują się nawet w stylizacjach, w których teoretycznie nie powinny pasować. Są idealne by odciążyć zmasakrowane innymi lolicimi butami stopy. Mogę je polecić z czystym sumieniem!


Przepraszam, jeżeli w tej notce pojawią się jakieś dziwne błędy, ale jak jestem zestresowana to pisze jeszcze gorzej niż zazwyczaj.

Jak już wspominałam, ostatnio nie mam weny na notki, stąd pytanie do Was... O czym chcielibyście poczytać?