niedziela, 27 grudnia 2015

Azjatyckie kosmetyki: TonyMoly Cat Wink Clear Pact (Clear Beige).

Hej!

Jak tam Święta? Najedzeni? Sezon na "zjedz, bo się zmarnuje" uważam za otwarty. No i, niestety, koniec błogiego lenistwa... Mam nadzieję, że Wasze święta były udane! Wraz z końcem lenistwa wracam do Was z kolejną recenzją. Tym razem pod uwagę bierzemy słodkiego kociaka prosto z Azjatyckiego Zakątka!


Cat Wink Clear Pact to puder, którego zadaniem jest kontrola poziomu wydzielanego sebum, wygładzenie skóry i zamaskowanie porów oraz niedoskonałości.
Pierwsze co rzuca się w oczy to przeurocze opakowanie. Słodkie łapki i ładna czcionka... niestety znikają wraz ze zdjęciem plastikowej folii, chroniącej nasze opakowanie. A szkoda, bo kociak jest naprawdę przepiękny. Zostają nam wąsiki, oczka, nos i kocie uszka. Dalej jest uroczo!


Po zdjęciu folii i otworzeniu opakowania ukazuje się nam lusterko, gąbeczka do aplikacji i oczywiście puder, oddzielony od aplikatora ochronną folią. Sama poduszeczka jest niesamowicie mięciutka, naprawdę, jeszcze nigdy nie widziałam i nie dotykałam (:3) czegoś tak mięciutkiego i miłego w dotyku!


Puder jest bardzo jasny, ale ja jestem bardzo blada, więc nadaje się idealnie. Nie używam go na całą twarz, raczej w ciągu dnia aby odświeżyć swój wygląd. W takiej roli spisuje się idealnie. Bardzo przyjemnie się go nakłada, ma jedwabistą konsystencje i bardzo ładnie "zlewa się" z twarzą a dodatkowo prześlicznie pachnie. Trzyma się bardzo długo, więc nie muszę co chwile zerkać w lusterko i się poprawiać, doskonale maskuje to, co maskować powinien.

Z początku obawiałam się, że puder będzie tylko ładnie wyglądał a tu proszę... taka niespodzianka! Wygląda naprawdę ładnie, urzeka mnie dbałość o szczegóły. Śliczny kotek, ładna wstążeczka, mięciutka gąbeczka czy urocza kocia łapka na samym pudrze. Chwyta za serce, prawda? Dodajmy do tego jeszcze skuteczne działanie i mamy fajny naprawdę bardzo fajny kosmetyk. Polecam Wam go z czystym sumieniem!

Zbliża się Sylwester. Macie jakieś plany? Mnie czeka wieczór z mym lubym i z sushi. Ostatnio nie mam ochoty na huczne imprezy, zresztą nigdy ich nie lubiłam. Będzie romantycznie i sympatycznie. Widzimy się już w... przyszłym roku!
 
Szczęśliwego Nowego Roku!

czwartek, 17 grudnia 2015

Azjatyckie ciekawostki: Boże Narodzenie (?) w Azji.

Witajcie Kochani!

Notka pojawia się wyjątkowo wcześnie, jak na mnie. Dlaczego? W weekend zaczynam generalne porządki świąteczne, pieczenie ciast i ubieranie choinki. Nienawidzę ubierać choinki. Żadnej magii... awantura o poplątane lampki, kot włażący na choinkę, przewrócona choinka, "źle rozstawiasz bombki". Prawdziwa świąteczna atmosfera. Ubieranie choinki to jedyna rzecz, której w święta nie lubię, resztę uwielbiam... no, może jeszcze sprzątanie.

Mała przerwa od recenzji... Chciałam zrobić notkę o tym, jak obchodzi się święta w Japonii ale ubiegło mnie kilka blogów. Nie chciałam powielać tematu, więc postanowiłam się doedukować i objąć troszkę więcej azjatyckich krajów. Nie martwcie się, nie zapomniałam o mojej kochanej Japonii!

Nie da się ukryć, że cała idea Bożego Narodzenia pochodzi głównie z Europy. Większości krajów azjatyckich daleko do chrześcijaństwa i obchodzenia tego typu świąt. A jednak...

Mimo, że Japonia ma daleko do Europy to w okresie świątecznym widoki na ulicach w obu miejscach są bardzo podobne. Wszędzie można spotkać Mikołaja, renifery, lampki, ozdoby i świąteczne reklamy. Ale zaraz, zaraz... Jakie Boże Narodzenie? W Japonii? Boże Narodzenie w Japonii ma wymiar czysto komercyjny, nie ma nic wspólnego z narodzinami Jezusa. W ten dzień Japończycy najczęściej umawiają się na... randki. Jest to doskonała okazja aby spędzić czas z ukochaną osobą a wiele osób decyduje się wyznać swoje uczucia właśnie w Boże Narodzenie. Co można robić na takiej świątecznej randce? Jeść kurczaka! Tak, u nas zajada się karpia (ble!) a w Japonii kurczaka. Najbardziej popularną świąteczną miejscówką, jest... KFC. "Restauracja" przeżywa wtedy prawdziwe oblężenie, wprowadza do swej oferty specjalne świąteczne zestawy a miejsca są rezerwowane nawet z miesięcznym wyprzedzeniem. Wyobrażacie sobie rezerwować stolik w fast foodzie? Nie? Możecie też zjeść tradycyjne christmas cake, czyli starannie zdobione torty ze świątecznym motywem. 

Także dla Koreańczyków święta są okazją do zakupów, randek, czy po prostu spędzenia czasu w gronie najbliższych. Wybierają się wtedy do restauracji, gdzie spożywają tradycyjne koreańskie potrawy, nie ma tam potraw, które są "zarezerwowane" tylko na okres świąteczny. Żywa jest tradycja obdarowywania się prezentami, a na ulicach można spotkać mnóstwo świątecznych ozdób. Jednakże, tak samo jak w przypadku Chin, czy Japonii, nie ma to wymiaru duchowego.

Również w Chinach święta nie różnią się wizualnie od tych europejskich. Chińczycy szczególnie upodobali sobie tradycje obdarowywania się prezentami. Zadaniem chińskiego odpowiednika Mikołaja, zwanego Shengdan Laoren, jest umieszczenie prezentów w muślinowych skarpetach wywieszanych przez dzieci. Najczęściej obywatele Chin spotykają się na świątecznej kolacji w restauracji, a potem idą na karaoke lub do klubu.

Mimo tego, że Chrześcijanie w Indiach stanowią zdecydowaną mniejszość to Boże Narodzenie obchodzone jest dość hucznie, obchodzą je nawet wyznawcy innych religii. Indie nie kojarzą nam się z choinkami, prawda? Mieszkańcy Indii dekorują więc drzewka mango, czy bananowca albo po prostu kupują sztuczną choinkę. Święta w Indiach to też czas aby spotkać się ze znajomymi, nawet jeżeli są innego wyznania, ułatwia to fakt, że jest to dzień wolny od pracy. Co można robić na takim spotkaniu? Śpiewać wspólnie kolędy albo iść zobaczyć szopkę... z tą różnicą, że Matka Boska często odziana jest w sari.

Na Filipinach, jak u nas, pierwsze akcenty świąteczne pojawiają się już w listopadzie, chociaż inne źródło podaje, że we wrześniu (!). Filipińczycy mają także swoje "roraty", które odbywają się późno w nocy a mimo to jest na nich mnóstwo dzieci. Z liści palmowych przygotowuję się ozdoby, które później mocuje się na oknach i drzwiach domów. Jednakże najpopularniejszą ozdobą jest tzw. parol - lampion przypominający gwiazdę betlejemską, który zawiesza się przy drzwiach domów, biur czy marketów. Kiedy zaczynają świętować Boże Narodzenie? Na 9 dni przed samą wigilią, kiedy to budzi ich dźwięk trąbki nawołujący do wzięcia udziału w mszy. Święta tutaj obchodzone są hucznie, po za rodzinnym świętowaniem, Filipińczycy wybierają się też na imprezy typu karaoke.


Kochani, ponieważ następną notkę napiszę już w święta, nie pozostaje mi nic innego, jak już teraz złożyć Wam życzenia!.

Wiem, że nie każdy z Was lubi i obchodzi święta, dlatego życzę Wam żebyście spędzili je tak, jak sobie wymarzycie, po swojemu, na spokojnie oraz duuuuużo szczęścia, miłości i zdrowia, bo to najważniejsze w życiu! 

Źródła:
1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8.

sobota, 12 grudnia 2015

Azjatyckie kosmetyki: TonyMoly Pocket Bunny Perfume Bar (Juicy Bunny) - Azjatycki Zakątek

Cześć Kochani!

Jak tam przygotowania do świąt? Ja zajadam się mandarynkami, potrafię zjeść 2kg na raz. No i sprzątam, oczywiście i takie tam. Przy okazji rozglądam się za świątecznymi prezentami. Jakiś pomysł na prezent dla dwulatki? 
Dzisiaj przychodzę do Was z kolejną recenzją, chociaż pochmurna aura nie sprzyja robieniu ładnych zdjęć (musiałam robić je na parapecie). Zauważyłam, że w poprzedniej notce zaintrygował Was pewien słodki króliczek... i oto jest! Kolejne cudo od Azjatyckiego Zakątka. Zapraszam!


Szczerze? Wybierając ten produkt (mimo, że to prezent mogłam sobie wybrać) kierowałam się wyglądem, nawet nie doczytałam dokładnie co to jest. Przeczytałam, ale nie zastanawiałam się nad słowem "perfume bar", chociaż wiem co znaczy. Dlatego otwierając paczkę spodziewałam się małego perfumiku. No i mam perfum ale... w sztyfcie. Sam sztyft zabezpieczony jest dodatkowo plastikową nakładką.


Opakowanie, jak widać jest śliczne. Zarówno kartonik jak i sam perfum, uwielbiam azjatycką dbałość o detale. Zadaniem naszego kieszonkowego króliczka jest... pachnieć, to oczywiste ale dodatkowo nawilża też skórę. Zapach jest naprawdę prześliczny. Patrząc na formę, w jakiej dostajemy produkt spodziewałam się, że będzie pachnieć bardziej jak jakiś owocowy błyszczyk ale on rzeczywiście pachnie jak owocowe perfumy. Zapach jest bardzo orzeźwiający, "perfumowy" i czuć w nim cytrusy. Naprawdę prześliczny! Na Azjatyckim Zakątku wspomniane jest też coś o bergamotce, ale mój zmysł powonienia nie sięga tak daleko. Najważniejsze, że zapach mi się podoba i co najważniejsze długo się trzyma. Co do nawilżenia skóry... ciężko stwierdzić. Przecież nie wysmaruję tym maleństwem całego ciała a na tak drobnym fragmencie skóry ciężko poczuć nawilżenie.

Podsumowując... Skuszona prześlicznym opakowaniem dostałam naprawdę fajny produkt. Małe opakowanie umożliwia nam włożenie go do najmniejszej torebki a uroczy wygląd czyni z niego fajny gadżecik. Tylko... nie widzę sensu noszenia go ze sobą, bo zapach trzyma się aż za długo. Polecam!


Cóż... Recenzja krótka, bo i produkt prosty w swym użytkowaniu. Naprawdę, nie wiem co jeszcze mogłabym napisać o tym uroczym króliczku. Że jest uroczy. Bo jest. Odnotowuję u siebie jakiś gwałtowny spadek weny, prawdopodobnie wywołany świątecznymi porządkami. Ufff, dobrze, że ta recenzja taka krótka.

Trzymajcie się cieplutko!


sobota, 5 grudnia 2015

Azjatyckie kosmetyki: Etude House Rosy Tint Lips - Azjatycki Zakątek.

Hej, hej!

Na początku pragnę wszystkim bardzo podziękować za urodzinowe życzenia! Spóźnione ale szczere! Bardzo miło mi się je czytało (。♥‿♥。). Na urodziny dostałam paczkę z Azjatyckiego Zakątka, bardzo trafiony prezent. Ja mam fajne kosmetyki, a wy będziecie mieli lawinę recenzji, przerywaną recenzjami. No cóż, te prezenty to lekarstwo na mój brak weny. Przygotowani na dawkę recenzji? Zaczynamy!


Zacznijmy od tego, czym jest Azjatycki Zakątek. Otóż jest to... sklep. Tak, wiem... piszę oczywiste. Sklep na w swojej ofercie azjatyckie kosmetyki, jedzonko, gadżety i rzeczy związane z azjatycką muzyką a także dużo, dużo więcej. Ich asortyment ciągle się powiększa.

Paczka dotarła do mnie bardzo szybko, bez żadnych komplikacji ze strony sklepu. Kurier trochę nawywijał znowu zostawiając moją paczkę nie tam, gdzie trzeba... zostawił ją w księgarni. A, awizo też mi nie zostawił, chociaż uparcie twierdził, że jest inaczej. Cieszę się, że pani w księgarni znała mojego tatę. Wracając do paczki... Wszystko było bardzo dokładnie zapakowane, każdy produkt owinięty folią bąbelkową i schowane do kartonika dokładnie owiniętego taśmą. Nie było możliwości uszkodzenia produktów podczas transportu. Dodatkowo w paczce, po za moim zamówieniem, dostałam też kilka próbek. Podsumowując, sklep dostaje ode mnie 5+! Bardzo dziękuję!



Malowanie ust polubiłam niedawno, wcześniej zadowalałam się bezbarwnymi pomadkami ochronnymi. Różnego rodzaju tinty od razu skradły moje serce! Nie zawsze mam czas poprawiać makijaż, a tint dzięki swej trwałości, jest dla mnie bardzo praktycznym rozwiązaniem. Zwłaszcza ten!


Produkt zapakowany jest w śliczne pudełeczko w róże, uwielbiam opakowania azjatyckich kosmetyków, zawsze mnie zachwycają. Po wyjęciu z opakowania ukazuje nam się miękka tubka. Szczerze? Nie lubię wszelakich mazideł do ust w tubkach, bo nie umiem ich nakładać. Mój skill w malowaniu ust jest równy zeru. Tutaj, dzięki mięciutkiej gąbeczce ułatwiającej nakładanie produktu, aplikacja nie jest żadnym problemem. Gąbeczka jest naprawdę przyjemna w dotyku i ułatwia uzyskanie słynnego efektu gradient lips.


Tint ma też niesamowity zapach, który kojarzy mi się z konfiturą różaną. Niestety, na ustach szybko się ulatnia, a szkoda. Uwielbiam ten zapach!
Dotychczas spotykałam się z tintami o żelowej konsystencji, tutaj mamy coś, co przypomina krem. Dzięki temu usta są matowe, nawilżone i wyglądają bardzo naturalnie. Tak, są nawilżone. Wiele osób narzeka, że tint wysusza usta, tutaj usta są naprawdę miękkie i gładkie! Kolor może wydawać ciemny, ale dzięki swojej matowości na ustach wygląda bardzo ładnie i delikatnie. Niestety, nie jestem mistrzem ani malowania ust, ani ich fotografowania.


Szczerze, zdjęcia nie oddają uroku tego mazidła. Kolor naprawdę pięknie się prezentuje, nawet u takiego beztalencia, jak ja. Jestem naprawdę zachwycona tym kosmetykiem i myślę, że to nie moje ostatnie spotkanie z nim. Planuję zakup innych wersji kolorystycznych. Z czystym sumieniem Wam go polecam!

Do zobaczenia w... kolejnej recenzji! (°◡°♡).:。