sobota, 30 stycznia 2016

Lolici słownik.

Cześć Kochani!

Zanim przejdę do omawiania reszty odmian lolit i tego, co te lolity właściwie noszą, przedstawie Wam "lolici slang". Chyba każda grupa społeczna, czy subkultura ma swój slang, bogatszy bądź nie. Nie ukrywam, że przedstawienie Wam tych zwrotów znacząco ułatwi mi pisanie reszty notek z loliciego cyklu, a Wam wyszukanie pewnych rzeczy, np. w anglojęzycznych (i nie tylko) sklepach internetowych. Zapraszam do czytania!
By Imai Kira
A-line - czyli spódnica/sukienka w kształcie litery A. Spódnica najczęściej zaczyna się w talii i rozszerza ku dołowi tworząc właśnie kształt A. Spódnice tego typu dominują w Classic Lolicie.

Alice bow - kokarda noszona na głowie, często można ją spotkać również pod nazwą headbow, czy skrótem KC.

Bell shape - spódnica/sukienka w kształcie dzwonu.

Bloomers - czyli pantalony. Tak, takie babcine gatki. Noszone są oczywiście pod spódnicą.

Bonnet - czyli czepek, popularny w epoce wiktoriańskiej, także u lolit nie mogło go zabraknąć.

Brando - czyli po prostu lolicia marka.

Brolita - czyli chłopak, który nosi się w lolicim stylu. Nie, nie mam tu na myśli męskiego odpowiednika zwanego Ouji, czy Kodona. Są to po prostu chłopcy w lolicich sukienkach. Warto dodać, że nie wszyscy z nich do transseksualiści.

Bustle skirt - spódnica, która sprawia wrażenie podwiniętej z tyłu odsłaniając underskirt. Chyba lepiej przedstawi to zdjęcie.

Coord - skrót od coordination, czyli cały lolici "zestaw", który mamy akurat na sobie. Myślę, że wyrazem bliskoznacznym może być dobrze wszystkim znane OOTD.

Cutsew - tutaj spotkałam się z dwoma definicjami, jedna mówi, że jest to po prostu "lolici t-shirt", druga, że są to ubrania, najczęściej właśnie górne części garderoby, wykonane z lżejszego materiału (np. jersey), które dobrze pasują do casual lolity.

Ita - określenie na "lolitę", która nie przestrzega lolicich zasad, wygląda źle, nie przykłada uwagi do tego co nosi, czy nie zachowuje się, jak na lolitę przystało. Taki pozer w świecie lolit ;). Poświęcę temu zagadnieniu osobną notkę.

Jumper Skirt - sukienka bez rękawów, zazwyczaj na ramiączkach, którą nosi się z koszulą pod spodem, albo bolerkiem/sweterkiem na górze, żeby przykryć ramiona. Często można ją znaleźć pod skrótem JSK.

Kodona - inne nazwy to na przykład Ouji, czy Boystyle. Styl spokrewniony z Lolitą, który akceptuje spodnie, zamiast spódnic, czy sukienek. Warto dodać, że noszą się w nim nie tylko panowie.

Lace monster - koronkowy potwór. Cóż to takiego? Rzecz, która ma za dużo koronek, co sprawia, że ocieka tandetą. Idealna dla Ity ;)

One Piece - czyli sukienka, która ma rękawy, co sprawia, że nie trzeba pod nią zakładać koszuli. Skrót to OP.

Petticoat, pannier - halka, postawowy element loliciego stroju, chociaż niewidoczny. To on nadaje charakterystycznego kształtu lolicim sukienkom.

Print - najprościej mówiąc, wzór na materiale.

Puff - charakterystyczny efekt uniesienia spódnicy uzyskany przez halkę.

Shirring - marszczenie na sukience/spódnicy/koszuli, zazwyczaj z tyłu, efekt ten uzyskiwany jest najczęściej za pomocą gumki, co pozwala na idealne dopasowanie sukienki do sylwetki (idealne dla dziewczyn z większym biustem).


Underskirt - czyli spódnica pod sukienkę/spódnice z ozdobną koronką/falbanką na dole. Jej zadaniem jest przedłużyć spódnicę (wybawienie dla wysokich dziewczyn).

Hmm... to chyba wszystko. Zdaję sobie sprawę, że wiele terminów pominęłam, ale po prostu nie da się zebrać tego wszystkiego w jedną całość. Każdy nowy termin postaram się wyjaśniać na bieżąco w kolejnych notkach, a Wy zawsze możecie o coś dopytać. 
 Trzymajcie się cieplutko!
Źródła:
moja mądra główka i lolita-tips

sobota, 23 stycznia 2016

Lolita. Co to takiego? Jakie są podstawowe podstyle lolit?

Hej!

Rozpoczynamy "lolici cykl" postów. Bardzo długo z nim zwlekałam, dlaczego? Po pierwsze, chciałam się dobrze przygotować. Co innego jest ubierać się w tym stylu a co innego pisać o nim, nie chcę wprowadzić nikogo w błąd. Po drugie, chciałam zacząć wcześniej, ale ubiegła mnie Rena (pozdrawiam ^^). Większość moich czytelników czyta też bloga Reny, więc nie było sensu pisać o tym samym, dlatego postanowiłam zaczekać. 

Dzisiaj zaczniemy od postaw, czyli od tego co to w ogóle jest "ta lolita" i jakie są style w lolicim świecie. Nie uważam się za eksperta, chociaż kocham ten styl i gdybym mogła, ubierałabym się tak całe dnie i noce. W związku z tym, jeśli zobaczycie jakieś błędy, będziecie mieli jakieś pytania, ochotę na dyskusję, jestem otwarta. Będzie mi wręcz bardzo miło! 
By Imai Kira

Lolita to japońska moda, która często i stereotypowo uważana jest niejako za "wizytówkę" japońskiej mody ulicznej. Wydaje mi się, że to chyba jeden z najbardziej rozpoznawalnych japońskich styli. Zapoczątkowana została prawdopodobnie w latach 80. XX wieku, chociaż mówi się też o końcówce lat 70. Swój rozkwit przeżyła w latach 90, kiedy to kilka japońskich zespołów muzycznych zaczęło nosić się w tym stylu lub inspirować nim.

Lolita to styl, który reprezentuje sobą głównie elegancje, kobiecość/dziewczęcość i skromność. Oczywiście, najbardziej charakterystycznym elementem loliciego stroju są rozkloszowane spódnice, najczęściej w kształcie litery A lub dzwonu (chociaż można tez spotkać spodnie, ale o tym za kilka notek). Do tego staranne fryzury, kokardy, koronki, falbanki i ozdobne printy. Lolity bez wątpienia kojarzą się wielu z nas z porcelanowymi lalkami, czy Alicją w Krainie Czarów. Nic dziwnego, przecież to stroje inspirowane właśnie tamtymi epokami.

Bycie lolitą powinno oznaczać dla Ciebie zachowywanie w sposób, w jaki się ubierasz, czyli skromnie i elegancko. Nie wypada przeklinać, zachowywać się ordynarnie i niekulturalnie. A lolita z papierosem (widziałam), nie jest dla mnie lolitą, nie ważne jak dobrze byłaby ubrana (ale to moje subiektywne zdanie). Szczerze? Ja ciągle walczę z moim przeklinaniem, okropny nawyk i bardzo się go wstydzę, ale... nie potrafię przeklinać kiedy mam na sobie lolicią sukienkę. Po prostu nie i już. Świetny sposób na terapię.

Moda lolicia nie ma NIC wspólnego z nowelą pt. Lolita napisaną przez Vladimira Nabokova, no może po za nazwą. Moda to moda, powieść to powieść. Lolity to nie to samo co loli, czy lolitki, nie są też prostytutkami (zostałam tak nazwana pewnego dnia). Skromność i prostytucja nie idą ze sobą w parze, zaufajcie mi. Dlatego nie nazywajcie nas, lolit, "loli" ani "lolitkami". To obraźliwe.
Lolita nie jest też cosplayem, ani kostiumem. Oczywiście nasze stroje są bardzo odmienne od tego, co widzi się na ulicach, ale to nie jest kostium. Kostium zakłada się raz w życiu, cosplay polega na wcielaniu się w jakąś postać. Lolita to moda, sposób na wyrażanie siebie a dla wielu z nas także pewien styl życia.

Przejdźmy teraz do rodzajów lolit, których jest naprawdę bardzo dużo, jest więc w czym wybierać. Nie jest tak, że będąc lolitą musisz dokładnie określić, w którym stylu chcesz się ubierać. Myślę, że większość lolit ma w swojej garderobie zestawy  w różnych stylach. Podstawę dla reszty styli tworzy "wielka trójka" (xd), czyli Gothic Lolita, Sweet Lolita i Classic Lolita. 

W Classic Lolita można zaobserwować chyba największy wpływ epoki wiktoriańskiej. To najbardziej podstawowy styl lolity, definicja elegancji, skromności i estetyki. Classic Lolita, jak nazwa wskazuje, stawia na klasykę. Popularne kolory to beże, stonowane brązy, winna czerwień, czy kość słoniowa, kolory które naprawdę mocno kojarzą mi się z modą wiktoriańską. Mimo tego, że Classic Lolita stawia raczej na prostotę, nie wyklucza ona printów. Często są to róże lub inne kwiaty, ale nie tylko. W większości lolicich stylów, spódnica kończy się w okolicach kolan (przed lub za), natomiast w przypadku klasycznych lolit spódnica może sięgać nawet połowy łydki.


Wydaje mi się, że Gothic Lolita to najbardziej znana odmiana lolity. Dlaczego? Często można ją spotkać w anime, niestety zazwyczaj, jest przedstawiona w bardzo marny sposób i blisko jej do "ity". Nie da się ukryć, że takie "gotyckie" animowane postacie mają rzeszę fanów, stąd też tak duża popularność. Jednak nie warto opierać swojej wiedzy na tym, co widzi się w anime. Wiadomo, rzeczywistość anime i dram jest mocno przerysowana i może nas zmylić.
Jak sama nazwa wskazuje, Gothic Lolita czerpie z gotyku, często z mody wiktoriańskiej zainspirowanej gotykiem. Ubrania w stylu Gothic Lolita zwykle są w ciemnych kolorach, granat, czerwień i oczywiście czerń, czasem dla kontrastu dodaje się też biel. Czym by była Gothic Lolita bez gotyckich motywów? Właśnie w tym stylu możemy zobaczyć sporą ilość krzyży, czaszek, róż, czy witraży. Wszystko co kojarzy nam się z mrokiem i gotykiem, jest dozwolone.


Kolejnym członkiem "wielkiej trójki", jest Sweet Lolita, czyli zupełne przeciwieństwo Gothic Lolity. Stroje Sweet Lolity są utrzymane w bardzo słodkim stylu, niektórym może się on wydawać kiczowaty. Dominujące kolory to pastele, róż, mięta, błękit, ale nie wyklucza to innych kolorów, nawet tych ciemniejszych. Sweet Lolita w ciemniejszych kolorach często określana jest, jako "bittersweet", czyli słodko-gorzka lolita, nie jest to jednak osobny styl. Na printach dominuje wszystko, co kojarzy nam się ze słodkością, jednorożce, cukierki, babeczki, misie, króliczki. Pełna dowolność, ale utrzymana w słodkim stylu.


Na resztę odmian lolit chciałabym poświęcić osobną notkę, ale najpierw zajmę się "lolicim słownikiem", ponieważ bardzo ciężko mi się pisze nie mogąc używać słów z "loliciego slangu". Musicie mi wybaczyć! 
Cały cykl lolici będzie się ciągnął baaaaardzo długo, ponieważ mam mnóstwo pomysłów na notki. Nie chcę ograniczać się tylko do tego "z czym to się je". Więcej Wam nie zdradzę, wyczekujcie kolejnych notek!
  

Miłego weekendu!

Źródła:
Z dumą mówię, że moja głowa i lolita-tips

piątek, 15 stycznia 2016

Infanta Cinderella Skirt + Bonnet (headbelt)

Cześć!

Jak Wam życie mija? U mnie rozpoczęły się przygotowania do tegorocznego Pyrkonu, na którym wystąpię w trzech cosplayach. Szczegóły na pewno pojawią się na moim fanpejdżu... kiedyś. Na pewno. Przy okazji przygotowuję się do sesji egzaminacyjnej zamiatając pustynie i wycierając oceany. Ogólnie sprzątając cały dom i grając w My Little Pony. Jestem taaaka produktywna! 
Dzisiaj przygotowałam dla Was lolicią recenzję z pełną grozy historią (problemy pierwszego świata) w tle. Enjoy!

Zacznijmy może od tej mrożącej krew w żyłach każdej lolity historii. Otóż... Dnia pewnego wpadłam na pomysł powiększenia mojej skromnej loliciej garderoby. Po konsultacji z moim lubym, wpasowaniu się w jego gust zdecydowaliśmy się (razem, romantycznie) na Infanta Tangled OP, czyli po prostu sukienkę. Dodatkowo z tej serii dostępny był też bonnet, czyli moje małe lolicie marzenie. Nie, mój luby nie nosi się w lolicich ciuszkach, podziwia je na mnie. Padło na kolor czerwony, koniecznie czerwony i żaden inny! Pierwszy lolici sklep - brak, drugi - brak, trzeci - brak, czwarty - nie oferuje bonnetu. Poszukiwania trwały kilka godzin, gwałcone były wszystkie lolicie sklepy oferujące infantowe ciuszki, ebaye, aliexpressy i inne cuda internetu. W końcu JEST! Moje wymarzone, czerwone cudeńko z Roszpunką! Jest mój rozmiar, cyc się zmieści! Radość! Zamawiamy, uruchamiamy Paypala, płacimy i pozostaje tylko czekać. No ale nie można czekać bezczynnie, lolita to nie tylko sukienka. Czas przeszukać Aliexpress w poszukiwaniu dodatków. A że print prócz Roszpunki ma też małe różyczki, padło na różyczki właśnie. Opaska w różyczki (gdy bonnet zacznie ciążyć na głowie), czerwone buty, czerwona torebka, różyczkowa biżuteria. Wszystko zamówione, opłacone... pozostaje czekać. I czekamy... i nic! W końcu luby sprawdza spam i znajduje tam wiadomość od sprzedawcy. Padł na nas blady strach, nie ma tej sukienki w moim rozmiarze i moim kolorze i nie będzie. #$%#^^ ! Lolicie nie wypada przeklinać.

Tej sukienki nie było nigdzie, nigdzie! Po prostu nigdzie! A dodatki zamówione pod print zaczęły już przychodzić (swoją drogą, pierścionek przyszedł pokruszony). No to szukamy zamiennika, wybór pada na Infanta Snow White Skirt, seria ta sama, księżniczka inna, różyczki są. Ufff, ale zaraz, zaraz... ostatnia sztuka w wymarzonej czerwieni w odpowiednim dla mego sadełka rozmiarze. Do tego jeszcze 30 minut poszukiwania koszuli, która pomieści mój biust. Jest! Kupujemy. O nie moi drodzy, nie ma tak łatwo. Ktoś nam ją sprzątnął sprzed nosa! Nooooooo #$^%$^& !  Lolita nie przeklina. Więc szukamy dalej, nie przeklinamy. Padło na Kopciuszka i już wszystko było w porządku i różyczki są.
Także ten... problemy pierwszego świata.

Przejdźmy zatem do konkretów. Spódnicę zamówiłam w sklepie My Lolita Dress i wybrałam przesyłkę kurierem (w krytycznych momentach wychodzi ze mnie burżuj). Biorąc pod uwagę, że to był okres świąteczny, paczka przyszła bardzo szybko. Oczywiście nie może być tak kolorowo... doliczyli mi cło. 
Wszystko było zapakowane w foliowe worki i dodatkowo owinięte folią bąbelkową, żaden guziczek się nie pokruszył, nic się za bardzo nie pogniotło. Po uwolnieniu moich cudeniek z worków byłam zachwycona!


Na zdjęciu powyżej widać, jak spódnica prezentuje się w "warunkach" sklepowych. Oczywiście pod spodem jest halka, obowiązkowy element stroju lolity. Sama z siebie tak nie odstaje, ale przyznam szczerze, że materiał jest sztywny i bardzo ładnie się układa.
Zamawiając spódnicę byłam pełna obaw, Infanta to takie trochę "brando-nie-brando" i naprawdę bałam się, że przyjdzie mi kiepskiej jakości kicz. Tego bym nie zniosła.


Spódniczka nie odbiega od zdjęć sklepowych ani odrobinę. Szacun! Żadnych wystających nitek, braków w princie, czy dziur. Materiał jest bardzo porządny, przyjemny w dotyku i nieco sztywny. Halka będzie się na nim ślicznie układać i nie będzie przebijać. Dół spódnicy i jej podwyższony stan są zakończone prześliczną falbanką. 

Jak widać, spódnica ma nieco podwyższony stan ozdobiony guziczkami w kształcie serduszek. Guziczki pełnią tylko funkcję ozdobną. 


Z tyłu na podwyższonym stanie mamy gorsecik i gumkę, co pozwala na dopasowanie spódnicy tak, żeby ładnie podkreślała talię. Ufff, mogę dalej jeść czekoladę. Zmieszczę się. Warto dodać, że wstążeczki zarówno przy gorseciku, jak i przy bonnecie nie strzępią się. Dbałość o każdy detal.


Spódniczka nadal jest nieco wygnieciona po podróży. Print przedstawia historię Kopciuszka, dodatkowo mamy różnego rodzaju złote ozdoby i te nieszczęsne różyczki. Całość prezentuje się bardzo ładnie i nie jest tandetne (przynajmniej moim zdaniem). 


Pod spodem mamy dodatkową podszewkę, która miło mnie zaskoczyła. Dlaczego? Pierwszy raz widzę tak grubą i ładnie wykonaną podszewkę. Mała rzecz a cieszy. Dodatkowo się nie elektryzuje, więc nie będę kopać prądem (testowałam na kocie).

Przejdźmy teraz do bonnetu.

Bonnet to takie moje małe marzenie. Dlatego tak ciężko było mi znaleźć inny zamiennik z printem w różyczki, bonnet musiał być i koniec! Nie chciałam wielkiego czepca, który zasłania całą głowę i większość widoczności, a ten jest idealny. Jak widać na zdjęciu sklepowym bonnet nieco odstaje. Niestety, mój mi... nie staje. Ale myślę, że to kwestia jego zaprasowania. Sama się boję, więc poproszę teściową, która jest mistrzem prasowania.


Tak wiem, moje zdjęcia nie są zbyt atrakcyjne i zdaję sobie sprawę, że lepiej bonnet prezentowałby się na mojej głowie, ale... od kilku dni walczę z bardzo niewyjściową twarzą.


Elementami ozdobnymi bonnetu (tak to się odmienia? xd) są pasujące do spódnicy falbanki, koronki i śliczna kokarda. Kokarda jest bardzo solidnie przymocowana, ładnie się układa i naprawdę ciężko ją ruszyć, ale... od spodu jej mocowanie nie jest zbyt estetyczne. Zobaczcie sami:


Na szczęście po założeniu go na głowę tego nie widać i można cieszyć oko dbałością o każdy detal. Wstążki, na które mocujemy bonnet (wiąże się go pod brodą) są solidnie przyszyte i jak pisałam wyżej, nie strzępią się. Na powyższym zdjęciu widać, że jedna falbanka jest nierówno przyszyta, ale jest to spód bonnetu, więc tego nie widać. Dla mnie żaden problem, nie jestem perfekcjonistką.

Czas na małe podsumowanie. Zdecydowanie polecam wszystkim lolitom i eleganckim damom. Ta spódnica (oraz inne sukienki i spódniczki z tej serii) to gratka dla fanek baśni. Do wyboru macie jeszcze Śpiącą Królewnę, Śnieżkę i (nieszczęsną) roszpunkę a do tego bonnety, kokardy, koszule... Czego chcieć więcej? 
Jestem zachwycona dbałością o detale (poza tą małą wpadką z ostatniego zdjęcia), jakością materiału i wyglądem printu. Z czystym sumieniem polecam!

A teraz wracam uczyć się do sesji... Zabijcie mnie. 

Do przeczytania!

piątek, 8 stycznia 2016

Decora Kei

Żyję!

Znowu tydzień spóźnienia, wiem. Przepraszam, ale wiecie jak to jest... sylwester, ukochany, Gwiezdne Wojny, randki... Musicie mi wybaczyć! Nie ma innej opcji! 

Na początku małe ogłoszenie. Wczoraj, robiąc kanapkę z majonezem, zerknęłam na wieczko słoika. Naszła mnie bardzo głęboka refleksja, nawet majonez ma swój fanpejdż, a ja? Czas zmienić coś w Nowym Roku. Zawsze byłam sceptycznie nastawiona do zakładania sobie tego typu stron, ale z drugiej strony nie miałam pojęcia, jak utrzymać stały kontakt z moimi czytelnikami, gdzie pokazać swój cosplay, czy po prostu napisać co u mnie słychać. I oto jest! Fanpejdż godny fanpejdża majonezu! Enjoy i dajcie lajka! 
https://www.facebook.com/Iris-173254766365917/

Ok, ok... konkrety. Pamiętacie jeszcze słodki i kolorowy Fairy Kei? A gdyby tak poddać go "małemu" tunningowi? Co otrzymamy? Decorę oczywiście!

Styl ten to jedna z "wizytówek" sławnego Harajuku, a jego początki datuje się na późne lata 90. Podobno moda ta zaczęła się od publikacji magazynu FRUiTS. Większość nastolatków zaczęła się stylizować tak "hardkorowo", jak tylko to możliwe. Moda opierająca się na tym magazynie, zaczęła przypominać zawody pt. "ile jeszcze mogę na siebie nałożyć?". Nazwa pewnie kojarzy się Wam z dekorowaniem, prawidłowo! Decora to styl, w którym króluje zasada im więcej, tym lepiej.

"Ubraniowa baza" dla Decory nie różni się od tej z Fairy Kei, kolorowe koszulki, luźne bluzy i charakterystyczne spódniczki tutu. Po za oczywistą różnicą, jaką jest przesadna ilość ozdób, w Decorze dopuszczalna jest większa swoboda w wyborze kolorów stroju. Możemy wybierać w czerni, pastelach i neonach. Przypomnę, że Fairy Kei ogranicza się raczej do pasteli. W Decorze, jak i w Fairy Kei rządzą postacie z bajek, anime, filmów, kwiatki, kropki, paski. Czyli wszystko co urocze, kolorowe i przyciągające wzrok. Na pewno nie zabraknie tutaj mojej ukochanej Hello Kitty.


Co się dekoruje w Decorze? Wszystko! Włosy, twarz, ubrania, dłonie, buty. Ma być dużo, kolorowo i chaotycznie. Mile widziane są kolorowe włosy lub peruki, ale nie jest to obowiązkowe. Na włosach oczywiście kolorowe czapki, chustki, kokardy, opaski, czy gumki do włosów. To wszystko okraszone słodką fryzurą, której i tak nie widać spod nadmiaru dodatków.

W makijażu również króluje kolorystyczna dowolność. Najlepiej użyć kilku kolorowych cieni, sztucznych rzęs a dodatkowo oczy podkreślić soczewkami. Kilka naklejek też nie zaszkodzi.

Wspominałam już, że bazowymi ubraniami dla Decory są te same ubrania, co w Fairy Kei. Zaraz, zaraz... nie ma tak łatwo... tutaj też obowiązuje zasada o przesadnej ilości! Im więcej przypinek, broszek, spineczek, kokardek tym lepiej. Chodzi o to, aby nałożyć na siebie tyle ozdób, żeby ubrania były ledwo widoczne. Ta sama zasada tyczy się reszty garderoby. Nie musisz się przejmować, czy skarpetki są do pary - ważne żeby były kolorowe! W stylu, w którym najważniejsze są dodatki nie może zabraknąć bransoletek, najlepiej plastikowych, kolorowych i uroczych.


Co sądzicie o tym stylu? Mnie osobiście podoba się swoboda, jaka w nim panuje. Można założyć na raz wszystko, co tylko się spodoba. Ale z drugiej strony... czy to wygodne? Odważylibyście się tak wyjść na ulicę? Szczerze? Ja tak, ale chyba wolałabym iść bardziej w kierunku Fairy Kei. Jestem ciekawa Waszego zdania!

Źródła:
1, 2, 3, 4, 5, 6.