sobota, 30 maja 2015

Zadbajmy o włosy.

Cześć!

Miałam zamiar dodać notkę wcześniej, czyli wczoraj, ale mały łobuz zdominował mój dzień! Mam na myśli moją dwuletnią bratanicę, którą wczoraj się opiekowałam i która, strasznie mnie wymęczyła. Padłam.
Moja sesja egzaminacyjna skończyła się równie szybko, jak się zaczęła... jeden egzamin, zdany i spokój! 
Planuję "otworzyć" swój sklep na Vinted, ale idzie mi to baaaaardzo opornie. Mam mnóstwo ubrań w stanie idealnym, w których nie chodzę. Nie mam tendencji do niszczenia ubrań, a komuś mogą się przydać.
Po za tym, próbuję swoich sił w Natural Kei i wymiana garderoby jest wręcz pożądana.
Ale przejdźmy do konkretów...

Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam dwa specyfiki do włosów, do których jestem baaaardzo sceptycznie nastawiona. Oba są firmy Eveline Cosmetics. Zaczynamy!

1.  Argan Keratin Liquid Silk, arganowy olejek 8 w 1, Elixir of Gold.


Co producent mówi na jego temat?
Wygładzający olejek do włosów ART STYLIST PROFESSIONAL 8w1 to idealne wykończenie każdej fryzury. Kilka delikatnych muśnięć dodaje włosom niezwykłego blasku i jedwabistej gładkości. Olejek doskonale uwydatnia skręt loków, podkreśla pasma i wygładza suche końcówki. Innowacyjna formuła bogata w zaawansowane składniki aktywne, działające w synergii z olejkiem arganowym, keratyną i płynnym jedwabiem, zapewnia włosom kompleksową pielęgnacje od nasady aż po same końce. Zaawansowana technologia sprawia, że substancje odżywcze zawarte w olejku wnikają w głąb włosa, nie obciążając go. Włosy są odżywione, sprężyste, elastyczne i pełne spektakularnego blasku.

KOMPLEKSOWE DZIAŁANIE 8w1: 1. Regeneracja struktury włosa. 2. Dogłębne odżywienie. 3. Nawilżenie i wygładzenie. 4. Łatwa stylizacja. 5. Połysk od nasady aż po same końce. 6. Zwiększona elastyczność. 7. Wydłużona trwałość fryzury. 8. Ochrona koloru i pasemek.
Przytoczę też sposób użycia, istotny dla dalszego losu tej recenzji.
 Sposób użycia: odrobinę wygładzającego olejku nanieś na dłonie, a następnie równomiernie rozprowadź na wilgotnych lub suchych włosach. W zależności od kondycji włosów i pożądanego efektu nanieś olejek na pojedyncze pasma, na końcówki lub na całe włosy.
Okej, co jest nie tak? 
Pierwsze użycie: nałożyłam te "kilka delikatnych muśnięć" według instrukcji na suche włosy, chcąc je wygładzić. Efekt? No na pewno nie "niezwykły blask i jedwabista gładkość", a raczej "kostka masła i odrobina smalcu na włosach". I weź tu wyjdź z domu... No ale, pomyślałam, że być może zaaplikowałam za dużo. 
Podejście drugie: Mniejsza ilość na suche włosy. Efekt? Masło i smalec. Poddaję się, spróbuję na mokrych.
Próba na mokrych włosach: Nie nałożyłam przesadnej ilości, nie nakładałam od czubka głowy (nigdy tego nie robię, bo to obciąża włosy)... czekam, aż wyschną mi włosy. Efekt? Zgadnijcie... Masełko.
Ten magiczny specyfik nie nadaje się do użytku codziennego, tak tłustych włosów nigdy nie miałam. Tłuste, obciążone i trudne do ułożenia. Mam go od grudnia, zdjęcie robione dzisiaj. Nie lubię go używać i tego nie robię. Ostatnio wpadłam na pomysł, aby nakładać go na kilka godzin przed umyciem włosów, jako "maskę". I chyba jedynie w tej roli się sprawdza, chociaż spłukanie go to też duże wyzwanie. Na pewno ponownie go nie kupię. 
Plusem jest jego łatwa aplikacja na dłonie, ale co z tego, skoro każda ilość tego specyfiku przetłuszcza mi włosy. Na pewno nie nadaje się do tego, co pisze na opakowaniu. Chyba, że ktoś lubi udawać brudasa z tłustymi włosami.

2. Argan Keratin Liquid Silk, arganowa maska 8 w 1.


Tutaj jest trochę lepiej, ale szału nie ma. Zacznijmy od tego, co mówi producent na temat tej maski.
 Trójaktywna maska do włosów ART STYLIST PROFESSIONAL 8w1 jest idealna do intensywnej pielęgnacji włosów przesuszonych i osłabionych częstymi zabiegami, takimi jak farbowanie i prostowanie. Błyskawicznie odbudowuje zniszczone włosy, uzupełnia niedobory keratyny, wygładza i nawilża. Technologia VOLUMATIX 40 sprawia, że włosy zyskują niesamowitą sprężystość i objętość. Maseczka podnosi włosy u nasady, nadając fryzurze większą objętość jednocześnie wygładzając końcówki.

KOMPLEKSOWE DZIAŁANIE 8w1: 1. Intensywna regeneracja struktury włosa 2. Dogłębne odżywienie i elastyczność 3. Nawilżenie i wygładzenie 4. Łatwa stylizacja 5. Połysk od nasady aż po same końce 6. Maksymalna objętość 7. Wydłużona trwałość fryzury 8. Ochrona koloru i pasemek.
Sposób użycia wygląda tak:
Sposób użycia: niewielką ilość maski ART STYLIST PROFESSIONAL 8w1 nanieś na mokre włosy, delikatnie i dokładnie wmasuj we włosy. Pozwól jej działać przez minimum 5 minut. Spłucz maskę letnią wodą. Stosuj 1-2 razy w tygodniu.

Maska rzeczywiście wygładza i nawilża włosy. Po za tym nie zauważyłam żadnych innych efektów. Zawsze trzymam maski na włosach dość długo... widocznie nie wystarczająco długo, aby doświadczyć jej cudownego działania w 100%. Aczkolwiek jej używanie jest przyjemne, zapach miły dla nosa, tylko ciężko ją wypłukać i znowu... jeden błąd i na włosach po wyschnięciu jawi się maselniczka. Oba kosmetyki są dość... tłuste, co może być kłopotliwe. 

 Nie są to kosmetyki, które zakupię ponownie. Nie mogę ich Wam ani polecić ani odradzić. Wiadomo, każdy ma inne włosy, inne sposoby na ich pielęgnowanie i być może to ja popełniam jakiś błąd (tylko jaki?). Najlepiej przekonać się na własnej skórze, być może czyjeś włosy pokochają te eliksiry :3. Moje mówią: mamo dosyć!

Skoro już o włosach mówimy, chciałam Was zaprosić do odwiedzenia bloga mojej koleżanki, która wyhodowała sobie całkiem ładne włosy i radzi innym, jak dbać o swoje. Klikamy:
owlos.blogspot.com


Na koniec bardzo chciałam Wam podziękować za odwiedzanie mojego bloga! Mam już 11 obserwatorów, to taki mój mały sukces, który motywuje mnie do dalszego działania! Mam też kilku stałych czytelników!
Dziękuję! 
Zauważyłam niestety, że odkąd nie zostawiam adresu mojego bloga na końcu komentarzy, odwiedza mnie mniej osób. A szkoda, bo przecież nie piszę dla siebie, tylko dla Was. Z drugiej strony nie chcę wyjść na żebraka. Nie cierpię komentarzy w stylu "obs za obs" itp., bo mam pewność, że moja notka nie została przeczytana, a to brak szacunku dla mojej pracy. Zawsze czytam notki, które komentuje i wypowiadam się na temat, a adres mojego bloga traktuję jako "podpis". Jeśli ktoś ma ochotę - zajrzy, a ja będę bardzo ucieszona! ^^"

Czas kończyć! Czekam na Wasze komentarze i jeszcze raz baaaardzo Wam dziękuję!
Miłego dnia Kochani!

środa, 27 maja 2015

Japońskie ciekawostki: Jak to jest być kobietą w Japonii?

Hej!

Co robi student na dzień przed egzaminem? Pisze notkę na bloga! A jakże! Jestem strasznym leniem... strasznym! Ale dzisiaj środa - dzień notki, jutro czwartek - dzień egzaminu! W związku z tym moim nieszczęsnym egzaminem, dodaję dzisiaj notkę, która niejako pokrywa się z tym, co na egzaminie mogę mieć. Potraktuje to jako małe powtórzenie (tak, oszukuję samą siebie).

Jak to jest być kobietą w Japonii? Na to pytanie będziecie musieli sobie sami odpowiedzieć, po przeczytaniu tego, co za chwilę napiszę.
Oglądając japońskie filmy, seriale, a nawet anime, japońskie kobiety jawią nam się jako ciche, posłuszne i uprzejme, a ich status można skojarzyć, jako niższy od mężczyzn. Tak, japońska kultura stawia na posłuszeństwo kobiet, wobec mężczyzn. Za taki stan rzeczy odpowiada konfucjanizm. 

A co było przed Konfucjuszem? Japońskie kobiety cieszyły dość wysokim statusem, sprawowały takie funkcje, jak władczynie, czy były wysoko postawione w hierarchii rodzinnej. Pełniły również obowiązki sakralne. Dużym szacunkiem cieszyły się kobiety-szamanki, gdyż wierzono, że mają one styczność z siłami nadprzyrodzonymi.
Przyjęcie idei konfucjańskich w VII wieku, zmieniło status japońskich kobiet. Ich status ulegał znaczącemu obniżeniu, traciły swoją autonomie, a w późniejszych czasach, za zdradę małżonka groziła im nawet śmierć!
Warto też wspomnieć, że okres ten, to również okres gdzie stały się popularne panie lekkich obyczajów i geishe (nie mylić tych pierwszych z drugimi!). 

Dość już historii, bo zawsze się w niej gubię, skupmy się na teraźniejszości. Jak jest współcześnie? 
Konfucjanizm dalej jest obecny i niejako narzuca schemat funkcjonowania kobiet, ale na pierwszy rzut oka ich funkcjonowanie w społeczeństwie nie różni się od modelu zachodniego. 
Mimo wszystko, podział na płcie jest nadal widoczny, kobieta po ślubie zostaje "włączona" w rodzinę męża, gdzie automatycznie przejmuje nowe obowiązki. Na szczęście męża może wybrać sobie sama (o ile zainteresowany pan również wyrazi zgodę :3), czyli jest "normalnie". Chociaż, nadal obecne są małżeństwa opierające się na swataniu i swoistej "umowie". Podobno słynna firma Mitsubishi płaci młodym dziewczętom, aby pojawiały się na firmowych przyjęciach, w celu poznania przyszłego męża.

Idealna japońska kobieta powinna być miła, delikatna, posłuszna i powściągliwa. Zauważyliście, że Japonki bardzo często, podczas śmiechu zakrywają usta dłonią? W Japonii "niekontrolowany" kobiecy śmiech jest bardzo źle postrzegany.

Japonia często kojarzona jest, jako kraj, w którym stawia się na dobrą edukację i ciężką pracę. Zdarza się tak, że kobiety bardzo ciężko pracują aby zdobyć odpowiednie wykształcenie, a następnie awans, natomiast po ślubie i narodzinach dziecka rezygnują z tego na rzecz zawodu, zwanego u nas "kura domowa" lub "pani domu". Dlaczego? Bo im się to opłaca. Bycie panią domu w Japonii, naprawdę postrzegane jest, jako zawód. Mężczyźni dostają z pracy "zasiłki na żonę", a "japońska kura domowa" zabezpieczona jest emeryturą. Bajka, prawda?Nie do końca, pomimo takich dogodności, Japonia nadal zmaga się z bardzo niskim przyrostem naturalnym.
Po założeniu rodziny, status japońskiej kobiety ulega znacznemu podwyższeniu. Mężczyzna jest od zarabiania pieniędzy, kobieta rządzi rodzinnym budżetem, dba o dom i dzieci. To ona decyduje o wydatkach, począwszy od edukacji dzieci, na wyborze mebli do salonu kończąc.
A co w przypadku przemocy domowej? Smutne i zaskakujące jednocześnie jest to, że w Japonii pomoc kobietom w takim przypadku to temat tabu. To prywatna sprawa rodziny, która jeśli wyjdzie na jaw, może zaszkodzić jej dobrej opinii. W Japonii dobre imię i honor rodziny to jedna z najwyższych wartości (zaraz obok pracy :3).

Wizja Japonek, jakie przedstawiają nam media i często, jakie sami wyszukujemy, to wizja "kawaii". Słodkie dziewczęta z krzywymi nóżkami, w infantylnych ubraniach i piszczących z zachwytu nad wszystkim, co urocze. Rzeczywiście, duża liczba kobiet lubi "poszaleć" z ubiorem. Dlaczego? W Japonii wszędzie obecny jest dress-code. W szkołach mundurki, w biurze odpowiednie garsonki, w restauracjach odpowiednie uniformy, a nawet stroje pokojówek (ach, te pokojówkowe kafejki ♡). Kiedy mają wyrażać siebie? Pozostaje tylko czas wolny, którego jest mało. Warto też wspomnieć, że Japonki mają obsesje na punkcie marek, więc mimo wszystko ich ubiory nie wieją "tandetą".

Japońskie kobiety chyba już zawsze będą nam się kojarzyć z uprzejmością, delikatnością i słodkością. Mi taka wizja bardzo się podoba, ponieważ sama staram się taka być (z marnym skutkiem T^T). Sama przyczyniam się do trwałości tego stereotypu, dodając takie urocze zdjęcia do tej notki ^^".

Wszystko co tutaj napisałam, to tylko wierzchołek góry lodowej. Zainteresowanych odsyłam do linków źródłowych

Waszym zdaniem, jakie są Japonki? Jak oceniacie ich sytuację życiową? Czy Waszym zdaniem fajnie jest być kobietą w Japonii? 

Jestem bardzo ciekawa Waszej opinii na ten temat.
Jeżeli zauważyliście jakieś błędy, dajcie mi znać! :3 Nie jestem ekspertem, nikt nie jest genialny i przygotowując dla Was notki, zawsze sama staram się przygotować, jak najsolidniej z każdego tematu.
Źródła:
Wysokie Obcasy 1, 2
Tolerancja
BS

sobota, 23 maja 2015

Azjatki z Zielonego Wzgórza.

Hej!

Dodając notkę o Mori Girl, nie mogłam nie dodać tej o Natural Kei. To byłoby niesprawiedliwe! Oba style należą do moich ulubionych i po prostu nie mogłam sobie pozwolić na pominięcie któregoś z nich.
Natural Kei to styl zbliżony do Mori i bardzo często z nim mylony. Patrząc na tytuł notki, od razu widać czym inspirowany jest Natural Kei - Anią z Zielonego Wzgórza! Ubrania z tamtego okresu, kojarzące się z wiejską sielanką w nieco unowoczesnionej wersji. Jaka jest różnica? Najprościej mówiąc, Mori Girl "mieszkają w lesie", a Natural Kei "obok lasu" ^^".
W przeciwieństwie do Mori Girl, ubrania w stylu Natural Kei, dopuszczają większą ilość barw. Słowem przypomnienia, Mori noszą się w barwach ziemi, takich jak brązy, beże, czy naturalna zieleń.
Warstwy w ubiorze nie są aż tak widoczne, jak u Mori i jest ich mniej. Ubrania przypominają te z XIX wieku i często można je sobie skojarzyć z Lolitami (chociaż różnice są bardzo widoczne). Widzimy tutaj przyjemne, często ciepłe barwy, beże, brązy, zieleń, błękity, a nawet czerwień (chociaż zazwyczaj w mniejszej ilości). Są falbanki, są koronki, słomkowe kapelusze, czy koszyczki. Spódnice są długie, często przynajmniej za kolano, a Natural Kei zazwyczaj nie odsłaniają ramion i dekoltu. Słodko, dziewczęco i przyzwoicie ^^".

Makijaż jest bardzo delikatny, tak samo jak w przypadku Mori. Tutaj ponownie występują kolory ziemi z dodatkiem uroczego różu na policzkach, czy ustach. Nie spotkamy tutaj sztucznych rzęs, ostrej kreski czy mocnej szminki. Cienie, których używają Natural Kei są matowe i delikatne.
Włosy są w naturalnym kolorze (brąz, blond), splecione w warkocze, rozpuszczone lub upięte troszkę w XIX wiecznym stylu. Dodatkami do włosów są kwiaty, kapelusze, lub pasujące do reszty stroju wstążeczki.

Na koniec pokaże Wam kilka zdjęć, aby lepiej zobrazować o co mi chodzi ^^" (te problemy wzrokowca).



Zdecydowanie Natural Kei to jeden z moich ulubionych styli. Zastanawiam się, czy nie iść w tym kierunku. Mimo wszystko, daje większą swobodę w kolorystyce ubrań i filozofii życia. Nie trzeba być "leśnym elfem", aby być Natural Kei, a ja nie lubię nosić się w jakimś stylu, nie wyznając jego filozofii.

A Wy co myślicie o Natural Kei? Wolicie Mori czy Natural Kei? :3 Dostrzegacie różnicę?

Źródła:

środa, 20 maja 2015

Iryskowe miłości - czyli artykuły kosmetyczne, które mnie urzekły.

Cześć koteczki! =^_^=

Lato się zbliża, więc odkryłam w sobie duszę ogrodnika! Sama nie wierzę w to co się dzieje, ale od wczoraj plewie, sadzę i podlewam. Czy to naprawdę ja?
Planuje zorganizować mojej bratanicy piaskownicę, mam nadzieję, że niedługo dołączy do niej druga (która ma dopiero miesiąc), stąd to całe zamieszanie. Pierwszy raz w życiu sadziłam kwiatki! Mam nadzieję, że moje piękne, zielone donice nie spadną nikomu na głowę T^T.

Odkąd zaczęłam prowadzić tego bloga, bardziej zainteresowałam się kosmetykami i dbaniem o siebie. Wcześniej nie interesowały mnie blogi poświęcone kosmetykom, urodzie, czy włosom (tzw. włosomaniaczki). Dbałam o siebie po swojemu, pozostając przy tych samych kosmetykach. No ale to się zmieniło, obserwuję kilka bardzo ciekawych blogów kosmetycznych i sama zaczynam się tym interesować.
Dzisiaj pokażę Wam, co mnie ostatnio urzekło w świecie kosmetyków i akcesoriów.

1. Coś dla ust.
 
Lovely, Color Gel Tint.
Jest absolutnie genialny!  Pięknie i dokładnie pokrywa całe usta, długo się trzyma i ciężko go zetrzeć (czasami jest to wadą). Po nałożeniu lekko szczypią mnie usta, ale po chwili uczucie przechodzi, nic nie boli, a kolor jest trwały. To doskonała opcja, np. na uczelnię, gdy nie chcę co chwile poprawiać makijażu. Do tego pięknie pachnie i dobrze smakuje! Wiem, że tego się nie je, ale jednak tego typu produkty mają styczność z naszymi ustami, a ja nie lubię czuć przez cały dzień w ustach jakiegoś obrzydliwego posmaku.

Wibo, Spicy Lip Gloss.
Błyszczyk z ekstraktem z chili, którego zadaniem jest powiększenie ust. Po nałożeniu usta rzeczywiście szczypią (w końcu to chili) i są większe, ale efekt jest krótkotrwały. Bardzo błyszczący, bardzo klejący, ale ma w sobie coś, co sprawia, że używam go dość często.

Yves Rocher, Balsam waniliowy do ust.
 Bardzo intensywnie odżywia usta, sprawia, że są gładkie i pięknie pachną. Naprawdę, zapach jest cudowny i delikatny, chociaż troszeczkę mdły. Zawsze mam go przy sobie, gdyż nie lubię mieć suchych ust.

Maybelline, Baby Lips, kolor Pink Punch.
Dostałam go w prezencie i od razu mnie urzekł. Usta po nim są gładkie, mają uroczy różowy kolor a temu wszystkiemu towarzyszy piękny zapach. Dodatkowo, bardzo podoba mi się opakowanie.

2. Podkład MaxFactor,  Face Finity All Day Flawless 3 w 1.

Do tej pory byłam przeciwniczką podkładów. No ale... moja cera jest w fatalnym stanie (walczę z tym T^T), a wyglądać, jak człowiek trzeba. Zdecydowałam się na ten podkład, ponieważ skusiło mnie "3 w 1".  I wiem, że to była najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć. Każda z tych opcji sprawdza się wzorowo. Rzeczywiście jest trwały, jak baza pod makijaż, kryje jak korektor, a dodatkowo wygładza i ujednolica koloryt, jak na podkład przystało. Moja cera jest teraz taka jasna i śliczna! Jestem nim zachwycona!

3. Gąbka, która robi wszystko za mnie!
W notce o mojej liście życzeń, wspominałam, że moim marzeniem jest Beauty Blender. Na razie zadowalam się jego tańszym (ale czy na pewno gorszym?) odpowiednikiem. Używam i zastanawiam się, jak ja mogłam nakładać podkład palcami?! Pomijając fakt, że podkład jest równomiernie rozłożony, wygląda ładnie i lekko, samo używanie tej gąbeczki jest bardzo przyjemne. Jest mięciutka i miła w dotyku. Nakładanie podkładu jeszcze nigdy nie było tak fajne!
Oszczędzę Wam zdjęć mojej gąbeczki, bo oczywiście zapomniałam ją sfotografować zaraz po wyjęciu z opakowania, no a teraz jest używana i już nie taka ładna.

4. Maseczki, maseczki i... peeling.
Coraz częściej nakładam sobie różnego rodzaju maseczki. Moje ulubione to te z Ziaji i Perfecty. Nie sfotografowałam wszystkich maseczek, które użyłam bo... je zużyłam xd. Mam cerę skłonną do przetłuszczania i z trądzikiem, co jest dla mnie okropnym problemem. W każdym razie używam tej od Ziaji z zieloną glinką, która pomaga mi z moją tłustą cerą, trądzikiem i małymi rankami.
Dodatkowo widoczna na zdjęciu maseczka jabłkowa z Perfecty, która ma piękny, orzeźwiający zapach i zbawienne działanie na moje problemy z cerą!
Załapał się też tutaj peeling, o pięknym cytrusowym zapachu, który w bardzo przyjemny sposób pomaga oczyścić  i orzeźwić twarz, idealny na lato!

5. Manhattan, Tusz japoński - brąz.

Do tej pory używałam tylko i wyłącznie czarnych eyelinerów, aż któregoś dnia wyczytałam, że te brązowe mogą dawać bardziej naturalny efekt. Byłam sceptycznie nastawiona, bałam się, że brązowa kreska będzie dziwnie wyglądać. Niepotrzebnie, makijaż rzeczywiście wygląda delikatniej i naturalniej. Od tej pory przerzucam się na brąz!
Pisak jest bardzo precyzyjny, można nim namalować naprawdę bardzo dokładną i równą kreskę. Do tego jest bardzo trwały, trzyma się cały dzień i nie rozmazuje się!

6. Tangle Teezer.
Do tej szczotki byłam nastawiona baaaardzo sceptycznie, uważałam ją za niepotrzebny gadżet. Do czas aż koleżanka pozwoliła mi uczesać się swoim Tangle Teezer'em. Od tej pory wiedziałam, że zwykła szczotka już mi nie wystarczy. Dlaczego? Tangle Teezer wygładza włosy, sprawia że się nie elektryzują, nie szarpie ich, a do tego można je czesać zarówno na sucho, jak i na mokro. Samo czesanie jest bardzo przyjemne, ponieważ szczotka masuje skórę głowy. Absolutny strzał w dziesiątkę, nigdy więcej wyrwanych włosów! 
Szczotka niby jest idealnie dopasowana do dłoni, ale brakuje mi w niej rączki, przydałaby się na przykład podczas spinania włosów, wtedy łatwiej byłoby ją złapać.
To już wszystkie miłości na dzień dzisiejszy. Wszystkie produkty mogę wam z czystym sumieniem polecić! 
A Wy macie swoich ulubieńców?

Po lewej stronie pojawiła się pewna tajemicza ikonka. Cóż to takiego? Otóż, pomagam mojemu przyjacielowi prowadzić bloga o grach komputerowych. Czasami fajnie spojrzeć na gry komputerowe z kobiecej perspekywy, dlatego wszystkich Was bardzo serdecznie zapraszam do odwiedzin!
h
Zmieniłam też wygląd bloga (tak, wiem ... znowu!). W poprzednim wyglądzie było za dużo różu, a za mało sailorkowego charakteru. Teraz mam wszystko, trochę lolit, trochę różu i dużo Sailorek! Podoba Wam się? :3
Czas się żegnać z Wami T^T. Widzimy się w następnej notce!

sobota, 16 maja 2015

Mój pierwszy Kawaii Box.

Czeeeść!

Dzisiaj mam dla Was coś naprawdę uroczego! Jest to Kawaii Box. Cóż to takiego?
Kawaii Box to najsłodsza subskrypcja na świecie! Polega na tym, że co miesiąc dostaje się urocze rzeczy prosto z Japonii i Korei. Jest w nim od 10 do 15 ręcznie wybranych rzeczy, takich jak biżuteria, akcesoria do telefonu, rzeczy do DIY, azjatyckie słodycze, czy słodkie pluszaki. Nie da się wymienić wszystkich drobiazgów, które można otrzymać.

Swojego Kawaii Box'a dostałam od ukochanego (jeszcze raz Ci dziękuję <3), aż na trzy miesiące. Paczka przyszła do mnie wczoraj i już samo pudełko mnie urzekło. Uwielbiam taką dbałość o każdy szczegół. Niestety pudełko było odrobinę zgniecione, no ale cóż... zarówno Poczta Polska, jak i moja listonoszka nie są delikatni.
A co takiego było w pudełku?
Mój kot bardzo chciał być na zdjęciu :3
1. Japońskie ciasteczka (?) z zieloną herbatą.
Przyznam szczerze, że zawsze byłam sceptycznie nastawiona do używania zielonej herbaty w słodyczach. Jeżeli miałam wybór wybierałam truskawkę lub czekoladę, nigdy zieloną herbatę. Nie jestem jej fanką, więc pewnie dlatego. I teraz wiem, że to był wielki błąd! Japońska zielona herbata to naprawdę pyszny dodatek do słodyczy! :3
Ciasteczka mają dość... niefortunną nazwę... pomimo tego smakują wyśmienicie. Zjadłam całą paczkę od razu (jeju, jaki wstyd T^T), bo nie mogłam się powstrzymać. Dlatego nie zrobiłam lepszego zdjęcia ^^. Niestety, jak pisałam wyżej, paczka się zgniotła i ucierpiały na tym ciasteczka (i na szczęście nic więcej).
Dostępne są tutaj.
 2. Ozdoby do telefonu.
Urocze i dziewczęce perełki. W Japonii (nie wiem, jak w Korei) popularne jest przystrajanie swojego telefonu różnymi świecidełkami. Do tej pory przyklejałam na swój telefon zwykłe naklejki, które szybko się ścierają. Dlatego niebawem przyozdobię je tymi i dam znać, jaki jest efekt. Wydaje mi się, że perełki ładnie prezentowałby się na paznokciach, ale nie mam pojęcia jak się je przykleja (jeszcze nie otwierałam opakowania).
Znajdziesz je tutaj.
3. Słodka spineczka.
Jest absolutnie przeurocza! Jedno z moich ulubionych połączeń kolorystycznych, dodatkowo słodkie kropeczki. Zdecydowanie moja ulubiona rzecz z tego Kawaii Box'a. Zapięcie jest bardzo mocne, więc nie podejrzewam jej o "ucieczkę" z moich włosów, do tego jest bardzo starannie wykonana.
Do kupienia tutaj.
4. Alpakowy piórniczek.
Kto nie lubi alpak? Zauważyłam, że to bardzo popularny motyw ostatnio ^^. Kilka dni temu przeglądałam Blippo i natrafiłam na ten piórnik, od razu pomyślałam, że chciałabym go mieć... a tu proszę, dostałam!
Kupić można tu.
Mój pies wepchnął się w kadr :3.

5. Kocia zawieszka.
Jako "kocia mama", zbieram wszystkie gadżety z kocim motywem. Pomimo tego, że nie przepadam za kolorem zielonym, ten kotek urzekł mnie swoim słodkim pyszczkiem i dokładnością wykonania =^_^=.
Jest tutaj.

6 i 7. Kocia łapka i pegaz.
Obydwie rzeczy chwyciły mnie na serce. Po pierwsze, kolejny koci gadżet - do tego mięciutki! Po drugie, jako maniaczka My Little Pony, nie mogłam przejść obojętnie obok takiego długopisu! :3
Tutaj i tutaj!

8. Macaron Minibox.
Słodkie, urocze, ale czy przydatne? Co mogłabym w nim trzymać? Może kolczyki? Jest naprawdę maleńkie, ale też wykonane z dbałością o szczegóły.
Znajdziesz je tu.
9. Naklejki.
To właśnie tego typu naklejki przyklejałam do tej pory na swój telefon. Te są tak słodkie i mięciutkie, że naprawdę szkoda mi ich używać ^^".
Kupisz je tu.
10. Brokat.
Jedna z rzeczy typu DIY. Ja mam zamiar używać ich do ozdabiania paznokci, chociaż nie jestem fanką takich błyskotek. Mam nadzieję, że będą się dobrze trzymać. Pochwalę się efektami :3.
Tutaj je kupisz.
11. Notesik z Rilakkumą.
Ten miś to jeden z moich ulubionych motywów, dlatego notesik na pewno znajdzie sobie miejsce w mojej torbie. Szkoda, że strony notesika nie są niczym ozdobione, byłby bardziej uroczy.
Zakupisz tutaj.
12. Ulotki i ręcznie wypisana pocztówka.
Co prawda na pocztówce jest napisany tylko jeden wyraz, ale bardzo doceniam takie gesty. Takich paczek pewnie mają do zapakowania tysiące i muszą wypisać każdą. Uważam, że takie gesty pokazują iż zależy im na klientach.

Jestem bardzo zadowolona z rzeczy, które otrzymałam. Uwielbiam słodkie gadżety, a te dodatkowo, nie są marnie wykonanymi podróbkami! Może i kogoś z Was przekonałam do Kawaii Box'a? ^^"

A teraz muszę kończyć T^T. Czas szykować się na urodziny mojej kochanej bratanicy... kto by pomyślał, że minęły już dwa lata? Jeszcze niedawno była taka maleńka, że bałam się ją wziąć na ręce!
Miłego weekendu kochani! <3

środa, 13 maja 2015

Moja lista życzeń.

Hej!

Zaczynając od spraw organizacyjnych... Zauważyłam, że nie mogę wklejać w notki japońskich emotek. Co ciekawe, widać je, gdy wchodzę na bloga przez telefon. Znowu coś zepsułam? T^T

Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam moją listę życzeń. Muszę sobie jakoś usystematyzować moje zachcianki, a może przy okazji kogoś zainspiruję, pomogę :3.
No to zaczynamy!

1. Biała lolicia koszula z krótkim rękawem.

Potrzebuję białej koszuli, mam w szafie kilka, ale wszystkie są takie sztywne i nudne. Dodatkowo rozchodzą się na biuście (to mnie akurat cieszy ^^"). Taka koszula fajnie współgra z białymi rajstopami, które ostatnio pokochałam i czarną spódniczką. Po za tym, biała koszula przyda mi się w czasie sesji egzaminacyjnej. Mój wybór padł na koszulę z Bodyline. Oto ona:
Do kupienia -> tutaj <-
2. Gąbeczka do nakładania podkładu - Beauty Blender.

Jeszcze niedawno zaklinałam się, że nie cierpię podkładów i wszelakich kremów typu BB. Niestety, moja cera jest w fatalnym stanie i chociaż walczę z tym jak mogę, wychodząc z domu należy wyglądać jak człowiek. Kupiłam więc podkład, taki wypasiony ^^". Ponieważ nakładanie podkładu pędzlem do mnie nie przemawia, a nakładanie go ręką może spowodować, że będę chodzić z odciskami palców na twarzy, zdecydowałam się na gąbeczkę. Na razie zdecydowałam się na tańszy odpowiednik Beauty Blender'a, ale niedługo... kto wie. Lubię takie gadżeciki :3.
Macie jakieś doświadczenia z tym magicznym przedmiotem?
Do kupienia -> tutaj <-
3. Sailorkowy mundurek.

Moja obsesja na punkcie Sailor Moon ma się dobrze ^^". Zobaczyłam ten słodki zestawik i od razu zapragnęłam go mieć! Spódniczka jest absolutnie przesłodka! Ten mundurek jest moim największym marzeniem, niestety... chwilowo cena mnie odstrasza T^T.
Do kupienia -> tutaj <-

4. Baza pod makijaż - Shiseido Majolica Majorca Skin Linergie Pore Cover Makeup Base.

Jak już się malować, to porządnie! Zwłaszcza, że moja cera rujnuje po pewnym czasie każdy makijaż. Taka baza może mi bardzo pomóc. Według sklepowego opisu, ta ma wszystko czego potrzebuję, więc czemu by się nie skusić? :3
Na stronie sklepu można przeczytać taką informację:
Skin Linergie Pore Cover Makeup Base to wygładzająca, kremowa baza pod makijaż japońskiej firmy Shiseido z linii Majolica Majorca. Baza tuszuje rozszerzone pory oraz wypryski skórne. Zawarty w niej perłowy transparentny puder pomaga zatuszować zaczerwienienia oraz wszelkie inne niedoskonałości. Baza została stworzona dla kobiet z tendencją tłuszczenia się skóry oraz z problemami trądzikowymi. Formuła absorbująca sebum czyni twarz matową przez cały dzień. Baza posiada filtr SPF 20, można stosować ją samodzielnie lub pod podkład. Baza ułatwia rozprowadzenie podkładu, rozjaśnia, wygładza, matuje, wypełnia pory i zmarszczki, utrwala makijaż. Kosmetyk jest bardzo wydajny, wystarczy niewielka ilość produktu. Pojemność 25g.
Do kupienia -> tutaj <-
5. Spódnica Stained Glass od Restyle.

Znajomy wzór, prawda? Marzy mi się spódnica pasująca do mojej torby. Wydaje mi się, że będzie ona idealna zarówno z halką, jak i bez, co bardzo sobie cenię... szczególnie latem.
Do kupienia -> tutaj <-

Czas kończyć notkę i dokończyć pracę magisterską. Na szczęście już prawie mam wszystko! Niby pisanie nie jest takie trudne, dopóki nie zdam sobie sprawy z tego, że piszę swoją przyszłość.
Bardzo bym chciała ukończyć już te studia i zająć się tym, o czym marzę! :3

Do zobaczenia w kolejnej notce! <3

P.S. Serdecznie zapraszam do obserwowania mnie na Instagramie i zadawania mi pytań na moim Asku! =^_^=
。◕‿◕。